6 kwietnia 2017

Zamek De Haar


Zamek kojarzy mi się albo z monumentalną budowlą krzyżacką albo z lekką konstrukcją położoną malowniczo na wzgórzu. Albo i wysokiej górze. Takie mam wspomnienia. A wiec w Holandii zamków nie ma... A może jednak? Tyle, że nie na wzgórzu. Holenderskie zamki, podobnie jak te, z którymi miałam do czynienia od dzieciństwa, czyli krzyżackie ceglane warownie, położone są najczęściej nad wodą. I też zbudowane z czerwonej cegły. Prawie wszystkie. O jednym z nich, średniowiecznej warowni Muiderslot, już kiedyś wspominałam. Tylko, że właściwie to nie są to zamki, a zameczki. Malutkie, jak wille rosyjskich oligarchów, zadbane, bez śladów zniszczeń, pełne oryginalnego wyposażenia. Kwintesencja historii Holandii. Taki właśnie jest zamek De Haar pod Utrechtem.
De Haar pozostaje do dziś prywatną własnością rodziny van Zuylen, skoligaconej z Rotschildami, a więc mającej niezłą głowę do interesów. Dlatego jest mocno rozreklamowany, jako wspaniały zabytek. Jest rzeczywiście piękny, co zapewne potwierdzicie oglądając zdjęcia, ale aż tak zabytkowy, jak się o nim mówi, to nie jest.



Pierwsza wzmianka o zamku należącym do rodziny Van de Haar pochodzi z końca XIV wieku, ale zbudowano go ponad 100 lat wcześniej. Pierwszy właściciel był zatrudniony u księcia biskupa Utrechtu, co dawało mu prestiż i wymagało odpowiedniej oprawy. Dlatego pobudował warowną siedzibę na brzegu jednego z bocznych ramion Renu. I właściwie od tamtej pory posiadłość pozostaje w tych samych rękach. Nazwisko właścicieli zmieniło się za sprawą małżeństwa. Kilka wieków odcisnęło na nim swoje piętno - został co najmniej dwukrotnie przebudowany.







Ostatnio pod koniec XIX wieku, kiedy zaniedbana budowla została odziedziczona przez barona Etienne van Zuylen. Kiedy mieszkający na co dzień w Paryżu właściciel ożenił się z Helene Rotschild, postanowił odbudować rodzinną siedzibę i przeznaczyć ją na letnią rezydencję. Autorem dzisiejszego wyglądu zamku jest architekt projektujący Rijksmuseum i amsterdamski dworzec główny.

Jak na tamte czasy zamek był wyjątkowo wypasiony - wyposażony we wszelkie jeszcze niestandardowe udogodnienia, jak centralne ogrzewanie, elektryczność i windę. Luksusy przerastały wyobrażenie nie tylko przeciętnego Holendra, ale i rodziny królewskiej. De Haar służył głównie do przyjmowania gości. Baron był ekscentrykiem - pasjonował się między innymi automobilizmem i lotnictwem. Bywali tu znani artyści i celebryci wszelkiej maści. 

Dziś rodzina prawie nie używa zamku. Mieści się w nim muzeum i organizowane są rozmaite imprezy. Mnie budynek podoba się głównie z zewnątrz. Ma piękny bajkowy kształt, z licznymi wieżyczkami i delikatną fosą wokół. Budynki gospodarcze są idealnie dopasowane i wkomponowane w zamek. No i na dodatek De Haar leży w pięknym parku, który jest uroczy nawet o tak wczesnej porze roku. 



 





 








Wnętrze to przede wszystkim fantastyczny neogotycki hol z galeriami i witrażami. Cała reszta to żadna wielka atrakcja: typowe pałacowe komnaty, licznie ozdobione pamiątkami po rodzinie właścicieli i pobytach nieco już przeterminowanych celebrytów. No, może z wyjątkiem kuchni, która jest naprawdę imponująca. Trochę staroświecka, ale wypasiona. 

 




W każdym razie dla samej panoramy zamku z parkiem warto się przejechać do Haarzuilens. W bonusie można zobaczyć śliczną starą holenderską wioskę. 



 


1 komentarz:

  1. Niesamowicie piękne miejsce :) muszę dodać do listy do zwiedzenia! :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...